Loading...

Wybuch gazu





W sobotnie popołudnie około godziny 17-stej potężna eksplozja gazu rozsadziła piętrowy budynek przy ulicy Andersa nr.47, około 100 m od Rokitnickiego sanktuarium. Jak pisze "Głos Zabrza" : " Nieomal za cud uznano, iż w tak ogromnej katastrofie zginęła tylko jedna osoba". Poszkodowanych zostało 12- cie rodzin, które pozostały bez możliwości powrotu do swoich mieszkań w środku zimy. Trzy rodziny znalazły schroninie w centrum Ruchu Szensztackiego  Natychmiastową akcje podjęły służby strazy pożarnej i policji. Służby miejskie podstawiły autobus gdzie poszkodowane osoby mogły się ogrzać i wypić ciepłą herbatę. "Głos Zabrza" pisze : " Z pomocą błyskawicznie przyszła też miejscowa parafia Najświetszego Serca Pana Jezusa. Księża na wieść o tragedii przerwali kolędowe wizyty duszpasterskie i przyszli na miejsce wypadku. Ks. Robert Czornik wspierał poszkodowanych duchowo, a proboszcz ks. Zygfryd Sordoń koordynował organizowanie miejsc noclegowych dla poszkodowanych w oddalonym o 100 m budynku rekolekcyjnym Ruchu Szensztackiego. Nastepnego ranka sam zadbał o zakupienie żywności dla bezdomnych ofiar, a w czasie niedzielnych Mszy św. zapowiedział ogólnoparafilną zbiórkę pieniędzy dla osób które straciły w tej tragedii dorobek swojego życia"
Tego dnia pan Sebastian Markisch o mało nie stał się jeszcze jedną z ofiar tej tragedii. Tak wsponina to zdarzenie  " : " Szedłem właśnie o tej porze do znajomych gdy tuz przede mną budynek wyleciał w powietrze. Fala uderzeniowa powaliła mnie na ziemię. Gdy się podniosłem, zobaczyłem stertę gruzu na odcinku chodnika, którym za jakąś minute miałem przejść. Gdybym o tyle wcześniej wyszedł z domu, pewnie dziś nie byłoby mnie wśród żywych" 
Cała historia ma ma tez swoich bohterów, ludzi niezwykłych, ale też  i antybohaterów . Do tych pierwszych zliczają sie panowie Piotr Lewandowski i Robert Drywa oraz pan Dariusz Orzechowski i pan Sebastian Markisch, którzy z narażeniem życia pośpieszyli natychmiast z pomoca poszkodowanym. Gdy Ci ludzie z poświęceniem nieśli pomoc bliźnim inni ludzie na ulicy nie regowali, w najlepsze filmując albo robiąć zdjęcia telefonami komórkowymi by potem powrzucac to do Internetu lub pochwalić się znajomym. Niezważali na prośby i nawoływania o pomo
c tych co z poświęceniem tej pomocy udzielali.